Kings of Suburbia
TOKIO HOTEL
Jak reagujecie słysząc te dwa słowa?
Myślałam, że to banda idiotów, dopóki nie posłuchałam jednej z ich piosenek. Wtedy się zakochałam.
Bo wiecie, ja nigdy nie miałam żadnego idola, ani idolki, nikogo takiego, kto w jakiś sposób stałby się dla mnie pewnego rodzaju inspiracją i fascynacją jednocześnie. Zawsze któraś z piosenek danego zespołu (na przykład) podobała mi się najbardziej, a reszty nawet nie chciałam odsłuchiwać. Nie miałam ochoty, nie widziałam w tym sensu. A potem właśnie włączyłam jedną z piosenek autorstwa Tokio Hotel po czym zaczęłam przesłuchiwać utwory zespołu od najstarszego do najnowszego, nie mogąc o nich zapomnieć, nie potrafiąc pozbyć się głosu Billa Kaulitza z głowy. I tak się zaczęło...
Kings of Suburbia
znalezione w Internecie |
Najnowsza płyta Tokio Hotel, która ukazała się po pięciu latach nieobecności w biznesie. Płyta nad którą pracowali bardzo długo. Krążek zupełnie inny niż poprzednie, diametralnie się różniący, ale przedstawiający nowy i równie cudowny wydźwięk. Na początku, po pierwszym przesłuchaniu kilku piosenek załamywałam ręce i kręciłam głową, tak samo rzecz miała się z teledyskami, a potem zrozumiałam, że nie powinnam patrzeć tak powierzchownie i wszelkie zmiany traktować jako coś strasznego. I rzeczywiście, utwory zyskują z każdym kolejnym przesłuchaniem, każdym następnym zrozumieniem tekstu. I to się liczy, bo to piękny powrót.
Na początku wita nas Feel it all, które najpierw balansuje spokojnie, by następnie delikatnie przejść do szybszego tempa. Wyobrażamy sobie wszechobecne światła, kolory, migające lampki, harmider, a jednocześnie spokojny kąt. Taka zapowiedź nadchodzącego dnia zaraz po ciepłej letniej nocy, siły i chęci do działania.
Stormy weather to zwłaszcza stawianie następnego kroku, umiejętność wzięcia kolejnego oddechu i pokonania burzowej pogody. Jak gdyby wszystkie przeciwności losu upatrzyły sobie ciebie za cel, ale ty wiesz, że sobie poradzisz, musisz. Zupełnie jak w tekście, słuchając piosenki wydaje się, jakby Billowi brakowało powietrza.
Potem dla odsapnięcia mamy do czynienia z Run run run i wsłuchujemy się w dźwięki pianina. Czujemy smutek, samotność, brak odwagi, a mimo to biegniemy po nowe szanse. Cisza, która niemal wybucha od wstrzymywanego krzyku, uwięzionej woli walki o miłość.
Love who loves you back jest przyjemna dla ucha, poprowadzona jakby wahającym się trochę tempem, ale swobodna, lekka, falująca, a potem buzujące emocje, ulokowanie miłości w bezpiecznym miejscu, takie szukanie osoby, która nie skrzywdzi, bo nic się do niej nie czuje.
Piąte na liście jest Covered in gold, która jest jak patrzenie się w chmury, pełna zakochiwania się i odkochiwania, wymarzonej miłości. Tej, która nie ma szansy nigdy się spełnić, bo przecież nie będzie zawsze idealnie. Ma się wrażenie jakby linijki były pomieszane, a wokalista śpiewał tylko co drugą, pozostawiając resztę ukrytą.
Girl got a gun to chyba jedyny utwór Tokio hotel, który najzwyczajniej mi nie leży. Może melodia wpada w ucho, ale tekst jest jak na nich... boleśnie słaby, i ten teledysk, paskudztwo.Nie warto nawet otwierać.
Kings of Suburbia tak mocno wbiła mi się w pamięć, że cały czas nucę i nie potrafię przestać. Genialnie zawarcie w kilku słowach dosłownie wszystkiego. To, że każdy z nas jest jaki jest i nic tego nie zmieni, taka próba zgody z samym sobą. I prośby do Boga, które na pewno każdy z nas wypowiadał cicho.
We found us to zapis tego, co dzieje się w duszy, która chowa się przed światem. Próba wyjścia z utartych ram, rozwinięcie skrzydeł, by zaraz cofnąć się do tego, co było wcześniej. Zapis też łez spadających na podłogę i poszukiwania, poszukiwania... zwieńczone sukcesem.
Invaded jest specyficzna, pełna bólu i utraconej przeszłości, taka słodko-gorzka, melancholijna i uspokajająca, łagodząca zmysły.
Z kolei Never let you down przyspiesza tempo. Wyobrażamy sobie wszystkie możliwe kolory, dźwięki naszych ulubionych piosenek dopływających ze słuchawek, krzyczących ludzi, noc i zabawę, niezmierzony tłum i... zgaszone światła. No i parkiet, a tam tańcząca dziewczyna. I podróż do gwiazd.
Lounder than love to nic innego jak roztrząsanie kwestii zaufania do siebie samego, zaufania własnej ocenie, poglądom. Zmierzenie się z tym, co w środku, zakrycie uszu, zamknięcie oczu i spojrzenie w głąb własnego serca.
znalezione w Internecie |
Czym jest tytułowa Masquerade? Myślę, że byciem sobą wśród innych. To coś, co odróżnia nas od innych, sprawia że jesteśmy niezwykli i jedyni w swoim rodzaju. To takie ukrywanie się, kłamanie, plątanie się wśród tłumu, w tym wypadku maskarady bohaterów.
Dancing in the dark najlepiej chyba określić szukaniem drogi w ciemności, wysilaniem oczu w celu znalezienia światła na końcu długiego tunelu. To też próba wyleczenia serca tam, gdzie jeszcze nie zostało doszczętnie zniszczone.
Przedostatnie na liście jest The heart get no sleep, które najlepiej porównać mi do stania nad przepaścią. Bo choć wiesz, że zaraz możesz spaść - i tak czujesz ten dreszcz emocji, i tak wydaje ci się jakbyś latał.
Krążek wieńczy wspaniałe Great day, zachwycające pod każdym względem. Pożegnanie w najodpowiedniejszym dniu, dlatego że poradzimy sobie z nadchodzącym kolejnym wschodem słońca.
***
Słowem podsumowania - zachwycam się i wiem, że jeszcze długo, oj długo nie przestanę. Powiedzcie szczerze co myślicie o tego rodzaju poście, wiem że nie jest o książkach jak zawsze, ale nie byłoby nawet co zrecenzować, bo ostatnio nic nie czytałam, a muzyka towarzyszy mi nieustannie każdego dnia. Poza tym, po napisaniu tego wszystkiego jakoś lżej mi się zrobiło na duszy. ;)
Ja podziwiam, że potrafisz zrecenzować muzykę, ja bym chyba nie podołała :d Mnie się tam bardzo miło czytało, zawsze jakaś odmiana. Cóż, o Tokio Hotel słyszałam, ale jakoś nigdy nie miałam ochoty odsłuchać, no i sama nie wiem, coś mnie od nich odpycha, nawet nie wiem czemu. Zresztą teraz jakoś chyba nie mam do nich chęci, ale chciałabym się przyjrzeć za jakiś czas, skoro tak lubisz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Ale pisanie o muzyce zajmuje cholernie dużo czasu, ja żeby napisać chociaż dwa zadania o jednej z piosenek musze przesłuchać ją min. 3 razy i jeszcze sobie pośpiewać dodatkowo. xd
UsuńSpoczi, rozumiem, ja mam tak z wieloma rzeczami - ksiązkami , filmami, muzyką też . ;)
Bardzo podoba mi się ten post, więc gdybyś jeszcze kiedyś miała ochotę napisać o muzyce, jestem jak najbardziej za. :D
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie interesowałam się tym zespołem. Słyszałam może dwie ich piosenki (jedna z nich była na tych takich odtwarzaczach z McDonald's XD). Z opisywanych przez Ciebie piosenek przesłuchałam na razie tylko kilka, jednak jeszcze to nadrobię. Run run run od razu przypadło mi do gustu. ;)
Jak mi coś wpadnie do głowy to z pewnością coś tam jeszcze wyskrobię. ;) Run run run słucham sobie zawsze przed zaśnięciem, tak uspokajająco działa. <3
UsuńSłyszałam już jakiś czas temu o tym zespole, ale jakoś nigdy nie miałam okazji posłuchać ich muzyki. I muszę przyznać, że narobiłaś mi wielką ochotę na posłuchanie ich utworów. Muszę sprawdzić co jest w nich tak wyjątkowego. A co do samego postu, to czytało mi się go bardzo dobrze, naprawdę podziwiam, że potrafiłaś skrobnąć te pare zdań na temat każdego utworu. Ja chyba nie potrafiłam tak wnikliwie opisać muzyki. I nie ważne, czy o książkach, czy o czymś innym i tak się bardzo dobrze czyta ;-)
OdpowiedzUsuńDla mnie wyjątkowe jest wszystko, podziwiam ich bardzo bardzo za to co robią. Bo ja zawsze patrzyłam powierzchownie i już widząc tylko jak wygląda wokalisty wyobrażałam sobie że totalne dno i nic więcej, a potem ich posłuchałam i te teksty piosenek... po prostu do mnie przemówiły, tak jak jeszcze nigdy żadne. :>
UsuńCiesze się strasznie, że się podoba. :) Ale trzeba przyznać, ze pisanie o muzyce jest czasochłonne, chyba napisanie tego posta zajęło mi najdłużej ze wszystkich innych. :p
Czytając tego posta postanowiłam posłuchać kilku piosenek, aby z góry nie pisać, że to nie dla mnie (bo nie trawię tego zespołu) i nadal trzymam się swojego zdania ;) To nie moje klimaty, niestety :)
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem, każdy ma inny gust. :)))
UsuńBardzo mi się podoba taka forma postu. Możesz częściej tak robić, naprawdę przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńJak byłam młodsza, potrafiłam słuchać Tokio Hotel godzinami, teraz odrzuca mnie ich muzyka. Nie wiem, od czego to zależy, ale wątpię, żebym wróciła do tych piosenek - gusta z czasem się zmieniają :)
Ojejku, jak znajdę czas i będę miała o czym napisać.. to jasne, postaram się, ale jak wspominałam wyżej, pisanie o muzyce zajmuje mi strasznie dużo czasu. :)
Usuńmnie na początku odrzucał KOS , bo nowa płyta, bo to już nie stare TH i w ogóle, jakas zbyt drastyczna zmiana, a potem... zachwyciłam się i teraz słucham wszystkich utworów oprócz GGAG. ;p
Post jak dla mnie zdecydowanie na plus, lubię czytać o cudzych wrażeniach podczas słuchania rozmaitych utworów.
OdpowiedzUsuńCo do samego zespołu - nigdy nie byli w moim guście. Osobiście lubię mocne brzmienia, ale tutaj od zawsze irytowała mnie maniera w głosie wokalisty, jego brzmienie, tonacja, czasami jak dla mnie niepasujące akcentowanie danych słów. Teksty są całkiem niezłe, bo przed chwilką przeczytałam kilka i muszę przyznać, że są naprawdę w porządku, ale muzycznie mnie całość nie kupiła i nie kupi zapewne. :)
Faktycznie, Bill często akcentuje słowa gdzie tego bym się nie spodziewała, ale jak dla mnie to właśnie wypada niesamowicie, jednak rozumiem odmienny gust, nie każde ucho lubi to samo. :D Fajnie, że chociaż tekstów nie przekreślasz tak zupełnie. :p
UsuńJestem jak najbardziej za takimi postami. :) Jestem pod wrażeniem, że do każdej piosenki potrafiłaś dobrać tak słowa, by wszystko opisać. :) Ja osobiście Tokio Hotel się nie interesuję. Nie działają mi na nerwy - nigdy tego nie robili, bo i nigdy z nimi nie miałam styczności. :) A nie mam w zwyczaju oceniać czegoś czego nie znam. :) Być może kiedyś się przełamię i przesłucham jakieś ich piosenki, ale na razie chyba to nie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Ale to zajęło mi strasznie dużo czasu, bo ja każdą piosenkę muszę zamęczyć zanim faktycznie o niej napiszę chociaż ze 2 zdania. xd
UsuńSpoczi, rozumiem, nie każdy lubi to samo. :D