"(...) ile serc, tyle rodzajów miłości."
Siadam przed pustą kartką. Układam ją równo na biurku. Przygładzam ją delikatnie.
I myślę.
Zastanawiam się.
Zadaję sobie pytanie: Jak mi się podobała Anna Karenina?
Próbuję poskładać myśli. Próbuję je uporządkować, porozstawiać na półkach.
Ale nie wiem.
Przypomina mi się wiejąca z większości stron nuda. Przypomina mi się moja obojętność, kiedy czytałam i nie wiedziałam właściwie co czytam. Przypomina mi się, że latałam zabiegana i nie miałam czasu, aby go poświęcić książce. Więc czytałam długo. Bardzo długo. W mozolnym tempie poznając następujące po sobie wydarzenia, gubiąc egzemplarz, i narzekając na poruszane w rozmowach bohaterów kwestie. Ponad tysiąca stron nie pochłania się w trzy dni.
Jednak to nadal jest XIX-wieczna Rosja. Nadal jest powieścią o życiu. O Annie i Wrońskim. O Kitty i Lewinie. O komplikacjach i o tym, jak czasami trudno jest sobie z nimi poradzić. O tym, że każdy z nas na swojej dróżce ma mnóstwo zakrętów i wybojów, ale tylko od nas samych zależy czy będziemy w stanie je ominąć. Nadal zachwyca w niektórych miejscach. Nadal sprawia, że są momenty, od których trudno się oderwać.
I myślę, że większość taką miłość przeżyć by chciała, chociażby dzięki powieści.
Dzieło Tołstoja jest podzielone tak jakby na dwie części. Obydwie z nich to zapis losów zakochanych, tyle że te historie mają zupełnie różne zakończenia. Ja osobiście zostawiłabym sobie tylko Annę i Wrońskiego, wycinając Lewina i jego nudne wywody, zostawiając trochę Kitty, oszczędzając Sieriożę, wycinając Karenina i formułując własną szczęśliwą historię.
Wiem, że cały świat zachwyca się Anną Kareniną, ale ja nie potrafię powiedzieć o niej nic więcej prócz tego, że jest dobra. Nie zaczarowała mnie tak jak powinna. Nie omamił mnie styl Tołstoja. Nie poczułam sympatii do postaci, których mamy tutaj całą gamę. Ale doceniam całą konstrukcję, rozbudowaną psychikę, barwność i wielowymiarowość. Dostrzegam także ogrom zarówno dialogów, jak i opisów, i widzę, że to styl naprawdę doszlifowany.
Poznać zdecydowanie warto. Ot, żeby przekonać się na własnej skórze i sprawdzić tę wyjątkowość, którą dostrzec musieli praktycznie wszyscy, skoro nakręcono tyle ekranizacji, które oczywiście zamierzam obejrzeć w najbliższym czasie.
Jestem pewna, że już niedługo nabiorę znacznie więcej serca do tej powieści. Chyba po prostu muszę ją przetrawić, zapomnieć o jej długości i skupić się na stronach dodatnich. Tak już było nie raz, jako przykład mogę podać Jane Eyre.
Zapełnię kartkę literkami, jak już się zdecyduję.
Czytałam i przyznam, że mnie zachwyciła :) Czasami też się nudziłam, ale w większości byłam zachwycona stylem Tołstoja i tak żywymi postaciami.
OdpowiedzUsuńJa się zachwycę w dalszej przyszłości, jak uświadomię sobie że ta książka jest więcej niż dobra, jak zacznę wspominać, jak pooglądam ekranizacji. :)
UsuńNie czytałam jeszcze takiej recenzji... ale bardzo podoba mi się Twój styl :)
OdpowiedzUsuńWitam w Filiżance i dziękuję pięknie. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. :)
Usuńeh, no świetnie, tylko czemu nie Zakątek :C
OdpowiedzUsuńrecka genialna.
tylko szkoda, że odebrałaś Annę jak ja Villette mniej więcej. zupełnie jest z nami na odwrót - mnie właśnie Anna zaczarowała i oceniłam ją na 8. świetna historia. uwielbiam takie kobiety, które postępują jak im dyktuje serce. tylko szkoda, że nie była zbyt odporna, za to zbyt zazdrosna i nieufna owszem.. no i skończyło się jak skończyło.
żebym ja pisała recenzje jak ty, noo
Tłumaczyłam, Emo, tłumaczyłam. :>
UsuńMyślę, że tak właśnie odebrałam. Doskonałe porównanie. :)
Podoba mi się ten gif z filmu z Keirą Knightley :) A książkę chcę przeczytać, nawet w domu mam. Ale na razie odkładam na przyszłość.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jednak się na tego bloga zdecydowałaś.
Pozdrawiam!
Mi także, ogólnie są cudowne, nie mogę się doczekać jak znajdę chwilkę, aby napatrzeć się na wersję filmową. :)
UsuńJa planuję sobie kupić, ale to oczywiście jak zrealizuję priorytety. :)
Dziękuję za to ostatnie zdanie, naprawdę, bo nęka mnie wiele wątpliwości. :)
Mi się bardzo podobała "Anna Karenina". Książka nie jest łatwa w odbiorze, ponieważ Tołstoj zawarł w niej bardzo wiele przemyśleń, od wartości sielskiego życia na wsi, bo wystawne bale w Moskwie w Saint Petersburgu. Romans jest, ale stanowi tylko tło to pokazania Rosji w XIX wieku.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOch, kooocham tę Annę!
OdpowiedzUsuńDlaczego rezygnujesz z Zakątka? Co się dzieje?
Wpis, jak zwykle, pierwsza klasa!
Mmm... tłumaczyłam w Zakątku, ale jeśli chcesz dokładniejszych wyjaśnień to proszę - pisz (kinga.godowska@vp.pl). Będziemy dyskutować. :)
UsuńKsiążka na pewno jest lepsza od filmu...Myślę, że trzeba lubić taki klimat - takiej miłości, takich czasów. No i filozofię autora...
OdpowiedzUsuńW tym wypadku na pewno, ale uważam, że nie zawsze wersja papierowa jest lepsza od tej filmowej. ;)
UsuńTaki klimat właśnie kocham, tak samo taką miłość i XIX wiek, ale z tą filozofią autora to się nie dogadujemy...
Mam tę książkę w planach, ale muszę ze wstydem przyznać, ze odstraszają mnie od niej dwie rzeczy. Pierwsza - straaasznie dużo stron ^^ No i druga - nuuudne opisy. Ale kiedyś ją przeczytam. Zobaczymy, co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Mam nadzieję, że uda Ci się przeczytać w bliższej przyszłości i podzielić się ze mną wrażeniami. ;)
UsuńZakochałam się w Twoim wpisie ♥♥ Aż nabrałam ochoty na przeczytanie Anny Kareniny :))
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo szczęścia i wytrwałości w nowym miejscu :)
A dziękuję, dziękuję, strasznie miło przeczytać taki komentarz. :)
UsuńA do ANNY zachęcam, warto poznać, przecież to klasyk. :>
Gdzieś tam w głowie mam schowaną myśl, że "Anne Kareninę" powinnam poznać. Tylko nie wiem kiedy to zrobię. Trochę mnie ta książka na razie przytłacza - i objętością, i zawartością. Jednak myślę, że ona na mnie poczeka i wtedy, gdy się na nią już zdecyduję, to przeczytam.
OdpowiedzUsuńPoczeka na pewno, przyjdzie w odpowiedni momencie. :D
Usuń"Anny Kareniny" jak dotąd nie czytałam, ale myślę, że za jakiś czas się za nią zabiorę. Jestem ciekawa, jakie wrażenie na mnie wywrze. ;)
OdpowiedzUsuń