"Niepodobna było tego dnia wyjść na spacer."
To pierwsze zdanie rozpoczynające książkę, która w moim czytelniczym życiu namieszała troszkę, bo jakoś nigdy nie potrafiłam jednoznacznie określić swoich uczuć względem niej. Zawsze niektóre jej strony przemawiały na "tak", inne na "nie", bo przecież główna bohaterka zupełnie nie jest w stylu tych głównych bohaterek, które zazwyczaj lubię, jest za dobra, naprawdę, zbyt poukładana, dokładna i pracowita (ja taka nie jestem), a sama książka zbyt szczęśliwa, ze zbyt dużymi zbiegami okoliczności.
Ale o kim mowa? Oczywiście o Jane Eyre!
Może to wydawać się Wam dziwne, ale dopiero teraz, po prawie roku, polubiłam tę książkę. Może dlatego, że po przeczytaniu biografii sióstr Bronte sama autorka, Charlotte, stała mi się o wiele bliższa? Stała się osobą z krwi i z kości, a nie kimś zupełnie nieznajomym. Osobą, którą o tak wiele rzeczy chciałoby się zapytać, a wiadomo, że to jest niemożliwe, bo rozwiązania tajemnic zabrała ze sobą. I wraz z tym, w Jane Eyre po raz pierwszy zobaczyłam Charlotte, cząstkę autorki wlaną w litery wyskrobane przez jej niezwykłe pióro. Bo przecież, jak już sam tytuł mówi, to jest autobiografia.
A może ja polubiłam się z Jane, bo chciałam się z nią dogadać? Nie rozumiałam co takiego jest w tej powieści, co oczarowuje tak bardzo innych, nie widziałam w niej tego, albo wcześniej, robiąc wszystkim na przekór, po prostu tego zobaczyć nie chciałam? I nagle, wraz z nowym zmierzeniem się z tą historią, przestała być ona tym tandetnym romansem, jako który jawiła mi się kiedyś. Cukierkowa miłość przestała denerwować, a choć wydawała się być stworzona na siłę, tak teraz zobaczyłam w niej naturalnie rozkwitające uczucie. A Jane? Przestała irytować, w moim sercu zrodziło się coś w rodzaju podziwu dla niej.
Wiadomo, to nigdy nie będzie moja ulubiona książka, co najwyżej taka do lubienia i wywołująca ciepłe wspomnienia, zapamiętana jako ta, którą nareszcie udało mi się docenić. Bo w końcu odkryłam w niej "to coś" chwytające za serca czytelniczek na całym świecie, jednak to już nie moja wina, że do mnie akurat "to coś" nie trafia. Ale doceniam. Doceniam skrupulatnie rozwinięte sylwetki bohaterów, wspaniale zarysowany krajobraz otoczenia, dopracowany układ fabuły i barwne pióro oddziałujące na wyobraźnię. A poza tym to ładna książka, już dla tego faktu warto się z nią zapoznać.
"Pan mój - pisze - ostrzegł mnie. Codziennie coraz wyraźniej oznajmia mi: Z pewnością przyjdę niebawem!, a ja co godzina z coraz większym utęsknieniem odpowiadam: Amen. O Panie Jezu, przybywaj!"
Po tę książkę zamierzam sięgnąć już od dawna, w końcu nie wypada jej nie znać. Od swojej babci mam nawet egzemplarz, ale niestety okładka bardzo mnie odstrasza, zdecydowanie wolałabym to nowe wydanie :) Ale tak czy siak przeczytam, mam nadzieję, że w najbliższym czasie. Bardzo ciekawie opisałaś swoje odczucia po lekturze i dodatkowo jeszcze bardziej mnie zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
W okładce nic strasznego, gorzej jak egzemplarz rozpada się w rekach, jak na przykład było u mnie, gdy wypożyczyłam JE z biblioteki. Ale te stare wydania, mimo strasznej okładki, jakiś urok w sobie mają. :))
UsuńCieszę się bardzo z tego powodu, mam nadzieję, ze powieść przypadnie Ci do gustu, bo to ładna i zdecydowanie warta uwagi ksiazka. :)
pozdrawiam cieplo.
Właśnie niedawno skończyłam czytać Jane Eyre i od razu obejrzałam ekranizację i wszystko co moim zdaniem powinnam wiedzieć o tej powieści. I chociaż książka zrobiła na mnie wrażenie, to jednak nadal nie wiem, co tak wiele osób w niej widzi. Dla mnie była to miła lektura, ale o wiele bardziej podobała mi się "Duma i uprzedzenie" ;) W "Jane Eyre" chyba najbardziej zwróciłam uwagę na tą bliskość i podobieństwa głównej bohaterki i samej autorki, o której zresztą piszesz :)
OdpowiedzUsuńJa także wolę DIU od JE, ta pierwsza zajmuje ogromne miejsce w moim sercu. ;)
UsuńCzytałam ją, a potem z niewiadomych powodów odłożyłam na półkę. Tym bardziej to dziwne - bo podobała mi się. Muszę do niej wrócić, bo już od niektórych osób słyszałam głosy ponaglenia :))
OdpowiedzUsuńOj, też tak niekiedy mam, to całkowicie naturalne, po prostu czasami zaczynając jakąś ksiązkę czuję, że to nie jest jeszcze dla niej odpowiedni moment, więc odkładam i wracam za jakiś czas. :))
UsuńLubię bardzo. Za strychy, dialogi, pana Rochestera i Jane, która jest tak silna, a przy tym tak niestandardowa na tamte czasy, że pomaga. Poza tym to moja pierwsza książka sióstr Bronte, a że ja zawsze byłam (i chyba jeszcze jestem) egzaltowaną nastolatką, uwielbiającą wszelkie miłosne historie i klimat minionych epok, to Jane Eyre całkowicie do mnie trafiła.
OdpowiedzUsuńI ucieszyły mnie filmowe zajawki u ciebie, uwielbiam ten film, mimo tego, że obiektywnie nie jest ani dobrą ekranizacją, ani jakimś świetnym filmem. Już miniserial BBC jest lepszy. Może to te cudne zdjęcia i Mia, i Fassbender :D
U mnie pierwsze sióstr były Wichrowe Wzgórza, no i to właśnie one pozostały w sercu, i to one dla mnie przeważają znacznie nad Jane Eyre. ;)
UsuńEkhem, no... może to nie wypada wklejać do postów zdjęć z filmów, których się nie zna, ale ja tu właśnie tak zrobiłam. Jakoś zawsze przeglądam sobie filmowe kadry, ale na całośc ochoty nie mam. Jednak zaciekawiłaś mnie, więc obejrzę, nie sądzę aby przeszkadzała mi jakakolwiek niezgodność z pierwowzorem. :>
Czytałam, ale chyba też będę musiała się jeszcze raz zmierzyć, bo za pierwszym razem nie zachwyciła mnie, uznałam ją po prostu za dobrą i tylko kilka rzeczy naprawdę mi się w niej podobało ;d Ale kiedyś przeczytam jeszcze raz i może wtedy bardziej do mnie trafi :)
OdpowiedzUsuńZa drugim razem ksiazka się podoba znacznie bardziej, w niektórych, szczególnych miejscach zachwyca, ale nie jest ich aż tak wiele. ;)
UsuńMam nadzieję, ze tak. :D
Widziałam dwie ekranizacje, ale książkę na szczęście też przeczytałam. Podobała mi się, ale nie zachwyciła. Chyba zrobię tak jak Ty i zmierzę się z nią ponownie. A spoglądając na fragment z filmu,który wyżej wstawiłaś, aż mam ochotę włączyć ekranizację i z radością wrócić do tego cudownego klimatu dawnych lat :)
OdpowiedzUsuńTfu, zdjęcia z filmu, przepraszam za pomyłkę;)
UsuńZachęcam, po drugim razie inaczej się patrzy na Jane. ;)
UsuńA film, nie oglądałam szczerze mówiąc, ale planuję, przeglądałam tylko kadry z filmu i tak je sobie pozwoliłam zamieścić w poście. :>
Jeszcze nie czytałam. I choć wiem, ze to zupełnie nie mój klimat, to postaram się kiedyś przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że do Ciebie ksiązka nie trafi, tak tylko przypuszczam. :>
UsuńNa tę książkę miałam ochotę dawno temu, w ogóle na poznanie dzieł dwóch pozostałych sióstr (znam tylko "Wichrowe..."), ale ciągle to odkładam. Ładna recenzja :) Dobrze, że jednak ją polubiłaś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, też się z tego strasznie cieszę, bo lepiej mi, gdy w moim sercu jest coś, co jednak tę Jane docenia. ;)
UsuńCiekawa jestem, którą z ksiązek uznasz za lepszą. ;p WW czy JE. :D
Jeszcze nie czytałam, ale z pewnością sięgnę! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKiedyś, kiedys oglądałam film. Planuję przeczytać i nawet posiadam, tylko jakos zebrać sie do niej nie mogę. Ale jestem ciekawa czy mi przypadnie do gustu i jak ogolnie ją odbiorę, bo po ekranizacji miałam takie mieszane uczucia ;)
OdpowiedzUsuńEkranizacji nie znam, wiec się nie wypowiem. Pozwoliłam sobie wstawić tylko filmowe kadry do posta, bo zawsze po przeczytaniu ksiązki je przeglądam, jeśli istnieje jakakolwiek ekranizacja. ;p
UsuńNie czytałam, ale mam w planach i już niebawem myślę, że uda mi się przeczytać :D Nie każdego zachwyca to samo, a to, że Tb się akurat ona nie spodobała odróżnia Cię od innych i tak samo Twojego bloga, sprawia, że staje się on bardziej wyrazisty, inny, bo co by było, gdyby każdy oceniał wszystko tak samo :D
OdpowiedzUsuńAle w ogólnym rozrachunku się z Jane polubiłam, nie można odmówić tej ksiązce specyficznego uroku. :)
UsuńOj, uwielbiam to, że na różne sprawy każdy ma inne spojrzenia, bo co by było, gdyby każdy myślał tak samo, świat byłby strasznie nudny. ;d
Ojej... ta cukierkowa miłość powinna mnie do lektury zrazić, ale co dziwne - tylko dodatkowo zachęciła. :) A skoro mówisz, że teraz w końcu ją polubiłaś... I ja mam w planach tą powieść. Tym bardziej, że już dość się o niej nasłuchałam, a nie lubię, gdy inni wychwalają coś, czego kompletnie nie znam ^^ Poza tym, proza sióstr Bronte jest dla mnie ważna, dzięki "Wichrowym Wzgórzom", także poznanie "Jane" to tylko kwestia czasu. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Zastanawia mnie, jak już poznasz Jane, czy okaże się ona dla Ciebie lepsza niż Wichrowe Wzgórza. ;)
Usuńwiem o co chodzi, to jak u mnie ze wzgórzami.
OdpowiedzUsuńJa Jane Eyre dawno mam za sobą, jednakże nie zrobiła na mnie dużego wrażenia, choć nie mogę jej odmówić niesamowitego klimatu. ;)
OdpowiedzUsuńHm, dla mnie klimat JE się nie wyróżnia zbytnio jeśli spojrzeć na takie Wichrowe Wzgórza siostry Charlotte. :>
UsuńNah, Charlotte Bronte to jednak nie jest autorka dla mnie - zwykle wystrzegam się jak ognia romansów, więc pewnie odpuszczę sobie lekturę tej czy też innych powieści tej pani. No ale to nie musi oznaczać od razu, że pani Bronte źle pisze - wierzę, że ludzie mogą odnaleźć w jej książkach To Coś, ale myślę, że ja Tego Czegoś tam nie dostrzegę.
OdpowiedzUsuńAjć, coś bełkoczę w tym swoim komciu, sorka.
Pozdrawiam na koniec
Gnom
Oj, racja, klasyka i to tego rodzaju jest zupełnie nie dla Ciebie. ;)
UsuńRównież pozdrawiam! :)
Spośród twórczości sióstr Bronte ja mam wciąż na koncie jedynie "Profesora", a innych niestety nie ma w bibliotece. "Jane Eyre" chętnie bym przeczytała, jednak nieco obawiam się, jaka będzie moja reakcja - spodoba mi się, czy jednak nie za bardzo, a może tak jak Ty przez dłuższy czas nie będę potrafiła tego jednoznacznie stwierdzić. Tak czy inaczej, jak na razie nie miałam okazji, by się z nią zapoznać. ;)
OdpowiedzUsuńOj, co to za biblioteka! Zdziwiłabym się, gdyby Profesora w niej nie było, bo jest tylko jedno wydanie i to drogie, ale Jane Eyre? Taki klasyk i nie ma? ;o
UsuńJane Eyre jest ładna. Naprawdę. Ja nie odkryłam jeszcze "tego czegoś"(podobnie jak w" Wichrowych wzgórzach"). Ale ja tłumaczę to tym, że po prostu nie dorosłam jeszcze do nich i kiedyś przeczytam te dwie pozycje raz jeszcze i wtedy "to coś" odkryję. Jestem tego pewna.
OdpowiedzUsuńWW na początku mnie zachwyciły, postawiłam dziesięć i po pewnym czasie nie rozumiałam swojej oceny, żałowałam jej trochę, bo ksiązka zatarła mi się całkowicie w pamięci. A potem przeczytałam jeszcze raz i powieśc skradła mi serce. <3
UsuńTeż mi się tak wydaje, po prostu niektóre ksiazki zjawiają się zbyt wcześnie. ;)