Ach, ten Oryginał!

Photo by Kaizen Nguyễn on Unsplash

Wraz z modą na czytanie w oryginale przyszła też taka na wydawanie książek przetłumaczonych na język polski, ale z angielskim tytułem. Na początku sama miałam ochotę czytać i oglądać po angielsku jak najwięcej, bo przecież to takie fajne! I powieść w oryginale tak bardzo się różni, jest lepsza, a żaden tłumacz nie odda jej kwintesencji! Oczywiście, nie mam na celu urażenia kogokolwiek, szanuję wszystkie zdolne osoby, które czytają regularnie w języku, jakim powieść została pierwotnie napisana. I podziwiam, naprawdę. 

Sama przeczytałam uproszczoną wersję Portretu Doriana Graya, opowiadania z cyklu Delirium, jakieś fragmenty Daru Julii, Ugly Love, The Secret of Ella and Micha. I wiecie co? Może gdyby angielski był językiem, który lubię i który mi się jako tako podoba, pewnie kontynuowałabym teraz łączenie nauki z przyjemnością. Zajęłam się jednak językiem niemieckim, którym uwielbiam i któremu poświęcam obecnie najwięcej uwagi (tak, wiem, pewnie myślicie, że coś ze mną nie tak). 

Chciałabym powiedzieć, że czytanie w oryginale wcale nie jest takie fajne jak się wydaje. Bo wiecie, trzeba sporo umieć, żeby czytać płynnie, rozumieć i jednocześnie budować w wyobraźni sceny, które w danej chwili rozgrywają się na kartach powieści. Dodatkowo, faktycznie książka po angielsku może się wydawać zupełnie inna od polskiego tłumaczenia, ale... czy na pewno? W końcu fabuła ta sama, postaci te same i ogólny przekaz ten sam. Oczywiście, różnice wynikają ze specyfikacji języka, naszego umiłowania do niego i ewentualnych powiedzonek, nieprzetłumaczalnych na język polski.

Wracając, planowałam pisać o okładkach i tytułach. Naprawdę nie rozumiem co mają na celu obecne zabiegi wydawnictw, by wydania były możliwie jak najbardziej zbliżone do pierwowzoru. Jeśli do stworzenia okładki za granicą ktoś zaplanował specjalną sesję zdjęciową (Behind the Bars/Poza rytmem - Brittainy C. Cherry) to dobrze, że wydawnictwo nie chce odstępować od tej wersji. W końcu ktoś poświecił swój czas, żeby zapewnić książce jak najlepsze warunki promocji. Doceniam jednak, jeśli wydawca ma swoją własną wizję okładki, dopasowaną do opowiadanej historii, lepszą niż zagraniczna. 

A tytuły? Kochani, czy tylko mi angielski tytuł na okładce książki z polskim środkiem pasuje jak pięść do nosa? Wygląda to okropnie i kłóci się ze sobą. Często też czytam Wasze recenzje i głowię się, czy powieść została wydana w Polsce. Albo spotykam się w księgarni z angielskim tytułem i myślę - "może jednak skuszę się na oryginał", a tu... wiadomo co. 

I takim sposobem mamy na rynku Ugly Love, Hopeless, Confess... (właściwie wszystko co wyszło spod pióra Colleen Hoover). Zauważyłam też taką paranoję, że trzy tomy Pułapki uczuć jej autorstwa zostały wznowione, z tą różnicą, że wydawnictwo zapewniło nam ORYGINALNY tytuł. Bo lepszy jest przecież. Mamy też Broken Silence, Love Line, Black Ice, Begin Again, Ladies Man, Lawless, Bossman, Story of Bad Boys. Czy te tytuły są jakieś zawiłe i ciężkie do przetłumaczenia? Rzecz jasna, podałam ich zaledwie kilka, zwłaszcza te z którymi ostatnio się spotkałam na blogach książkowych. Gdybym wzięła się za przeszukiwanie księgarni Internetowych, na pewno odkryłabym jeszcze masę takich pozycji.

PS Zauważyliście, że ta tendencja dotyczy tylko i wyłącznie anglojęzycznych tworów? Nikt nie wydaje nam książek z tytułem po niemiecku, hiszpańsku, rosyjsku... No chyba, że o czymś nie wiem, to już musicie mnie doinformować ;) 

Powiedzcie co myślicie! Podoba Wam się zabieg stosowany przez wydawnictwa? A może jest to Wam obojętne? Jestem ciekawa Waszych opinii! I przypominam, że absolutnie nie chciałam nikogo urazić :) 

Komentarze

  1. Rzeczywiście czytanie w oryginałach staje się coraz bardziej popularne.Już kiedy chodziłam do podstawówki w szkołach czasem proponowano powieści w języku angielskim - skrócone wersje :)

    A angielski tytuły powieści? Szczerze? Jest mi to obojętne - dla mnie ważniejszy jest środek, treść książki :) A niektórych tytułów może nie warto tłumaczyć bo w oryginale brzmią lepiej? ;)
    Z kolei irytuje mnie spolszczanie obcojęzycznych wyrazów np. z języka angielskiego, czy rosyjskiego tak jak w przypadku "Niedźwiedź i słowik"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy komu brzmienie którego języka się podoba ;)
      Mogłabyś rozwinąć temat?

      Usuń
    2. Też fakt :) Ale dla przykładu "Black Ice" według mnie lepiej brzmi "Czarny lód" ;) Z kolei przytoczony przez Ciebie "Lawless" - chyba jednak lepiej byłoby "Bezprawny" - jeśli dobrze tłumaczę :) Jednak wszystko zależy od podejścia i tego co się komu podoba - tak jak wspomniałaś. Z drugiej strony czasem przetłumaczony tytuł traci pierwotny sens ;)

      Nigdy nie spotkałaś się z takim spolszczeniem? Chodzi mi o to, że wyraz z języka obcego jest napisany tak jak się go wymawia np. "jes" lub "bejbe" ;)

      Usuń
    3. A jeśli chodzi o takie spolszczenia to ja to w życiu codziennym stosuje cały czas (nie bij!) i do tego lubię :p

      Usuń
    4. Piszesz obcojęzyczne wyrazy tak jak je się wymawia?:)

      Usuń
    5. W rozmowach prywatnych nagminnie ale i w zeszytach szkolnych się zdarza ..

      Usuń
    6. Jeśli tak jest Ci wygodnie :) Nie będę Ciebie linczować :* Ale w powieściach jakoś mi to nie pasuje ;)

      Usuń
    7. W książkach i mnie by to raziłoby ale z życiu codziennym mi nie przeszkadza :***

      Usuń
  2. Nie mogę się nie zgodzić! Nie przepadam za tym zabiegiem poza tym również wolę czytać po polsku! Po prostu, to mój język ojczysty a obcych wolę się uczyć na inne sposoby! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piąteczka ;) ja w nauce niemieckiego staram się w ostatnim czasie pracować bardziej nad wypowiedzia ustna w końcu to zapewnia komunikatywnośc z innymi ludźmi :)

      Usuń
  3. Nie zwracałam uwagi na to. Jednak myślę, że lepiej zostawić oryginalny tytuł niż tłumaczyć go na swoje własne widzi-misie.
    Szczególnie romanse są opatrzone oryginalnym tytułem, co jak dla mnie charakteryzuje ten gatunek. Chyba wolę przeczytać Confess niż Spowiedź :D
    POCZYTAJ ZE MNĄ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden kompetentny tłumacz nie przetłumaczy na własne widzi mi się (wyjątek stanowia ci niekompetenti). Jeśli ang tytułu nie da się przetłumaczyc na polski - szuka jakiegoś odpowiadającego zamiennika pasujące go do fabuły ;)

      Usuń
  4. Mnie tam jakoś większej różnicy nie robi w jakim języku jest tytuł, aczkolwiek jeśli miałabym stanąć po którejś stronie to bardziej skłaniałabym się do tłumaczenia tytułów (chociaż w sumie, może ma to na mnie jakiś wpływ, bo chyba nigdy nie sięgnęłam po książkę z nieprzetłumaczonym tytułem), przyznam, że mnie też w polskich książkach bardziej pasuje język polski na okładce. :P Osobiście próbuję się przekonać do czytania w oryginale, ale to raczej ze względu, że chciałabym język angielski poznać jak najlepiej i szukam różnych sposobów na naukę, bo jak to mówią języki przydają się w przyszłości. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha a widzisz twoja podświadomość lubiąca polski nie pozwala sięgać po okładki z ang tytułami :p
      Czytanie bardzo pomaga w nauce to fakt :)

      Usuń
  5. Myślę, że to w dużej mierze zasługa marketingu i tego, że język angielski według mnie, staje się podstawą wszystkiego.Łatwiej sprzedać. Aczkolwiek sama się przyznaję, że jednak czasami wolę wydźwięk tytułu w języku angielskim np "Call me by your name", "Angelfall". Może to zabrzmi dziwnie ale pasuje mi to jak brzmią. Troszkę odbiegnę od tematu :) Nie wiem jak Ciebie, ale denerwuje mnie kiedy wydawnictwa wydają tytuł, po czym po pewnym czasie postawiają go wydać jeszcze raz w innej okładce, a o zgrozo zmienić tytuł na oryginalny - strasznie mnie to denerwuje i sprawia, ze mam mętlik w głowie - doskonałym przykładem jest wspomniana "Pułapka uczuć".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też to zauważyłam - ang to klucz do sukcesu, po ang wszystko powstaje itd idp
      Rozumiem mi też niektóre zdania/wyrażenia się podobają ale bardziej jeśli dotyczą one piosenek i oryginalnych książek wiadomo, w tłumaczeniach mi się to gryzie ze sobą.
      Ach nawet nie wiesz jak bardzo mnie to irytuje brrr!

      Usuń
  6. Również zauważyłam, że ta tendencja należy tylko do anglojęzycznych. Pozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja raz na jakiś czas kusze się na przeczytanie książki po angielsku ale traktuję to raczej jako "wyzwanie", mimo iż angielski bardzo lubię i znam dość dobrze. Trzeba pamiętać, że jaki by to język nie był - nie jest nas, więc analogicznie przeczytanie książki w języku obcym zajmie nam więcej czasu. Niektórym DUŻO więcej, niektórym trochę mniej. Czy zdarzy się słowo którego jednak nie znamy? Pewnie! Mnie w tym przypadku ratuje Kindle w którym mam od razu słownik angielsko-polski ;)

    Co do okładek to ja jednak z przyjemnością widziałabym u Nas więcej tych oryginalnych bo niestety ale muszę stwierdzić że te "nasze" baaaaardzo często są po prostu dużo brzydsze. Niektóre wręcz ranią oczy. Za granicą wydań jednej książki jest więcej, polski rynek wydawniczy jest dość skromny więc wydanie jest zazwyczaj jedno (chyba że to jakiś klasyk albo mega bestseller).

    Oryginalne tytuły też zazwyczaj mi nie przeszkadzają, chyba że można je przetłumaczyć na polski i w dalszym ciągu mają ten sam sens. Jedną z moich ukochanych książek są "Tamte dni, tamte noce" i z bólem muszę przyznać że oryginalny tytuł "Call me by your name" ma po prostu więcej sensu i bardziej nawiązuje do fabuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się rozpisałam, wybacz :D

      Usuń
    2. Nie mam czego wybaczać. Ja się cieszę skoro mój post wzbudził w tobie zainteresowanie skoro napisałaś tak długi komentarz :D
      Super że masz na Kindlu taka możliwość :)
      Ja spotkałam się z kilkoma lepszymi niż zagraniczne ale też i na odwrót więc wszystko zależy od danej pozycji :p
      Dziwne że tłumacz tak bardzo zmienił tytuł zamiast go przetłumaczyc Tamte dnie tamte noce brzmi w trochę oklepany sposób :p

      Usuń
  8. Ja w sumie jest po połowie. Czasami lepiej, gdy tytuły się tłumaczy, czasami wydaje mi się, że lepiej zostawić tytuł oryginalny, niż dać jakiś polski, który nic nie znaczy i mało się odnosi do książki. Także według mnie to naprawdę zależy. Np. co do Pułapki uczuć... właśnie, polskie tytuły tej serii w starym wydaniu są moim zdaniem super! Jednak nowe wersje - mówię nie! Także jeśli chodzi o mnie, myślę, że czasami warto przetłumaczyć, a czasami zostawić. Jednak to samo dotyczy się okładek. Jeśli chodzi o Poza rytmem, polska okładka w ogóle nie dotyczy treści książki, nie jest z nią żaden sposób związana, a przecież okładka to zawsze smaczek książki, który w jakiś sposób książkę charakteryzuje. W tym przypadku moim zdaniem, mogli zostawić okładkę oryginalną, do której była specjalna sesja, niż psuć ją tą obecną okładką. Ale jeśli okładka byłaby inna, związana z książką, wtedy bym się nie czepiała. :)
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O poza rytmem dowiedziałam się właśnie dzięki tobie czytając rezenzje na twoim blogu :) mam nadzieję że nie przeszkadza ci ze wykorzystałam wspomnienie o tej sesji zdjęciowej do okładki u siebie w argumentacji ;)

      Usuń
  9. Faktycznie, nie pasuje to zbytnio, ale też niezbyt mi przeszkadza :) chyba na początku bardziej dawało mi się we znaki. Teraz już przywykłam do tego zabiegu. Nie wyobrażam sobie tytułu książki 'It ends with us" w polskim wydaniu...

    Pozdrawiam,
    Książkowa Przystań

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyżby Broken Silence Cię natchnęło do posta? 😂 A tak serio to z tymi tytułami to jest różnie i mówię to jako tłumacz. Pisałam Ci z resztą o tym na swoim blogu. Należy też pamiętać, że angielski jest językiem powszechnym i nikogo po prostu nie dziwi, jak tytuł zostaje w oryginale. Ten po niemiecku czy hiszpańsku wciąż będzie wydawał się dziwny.
    Co do czytania w oryginale to robię to i uwielbiam. Nie mam z tym problemu, bo znam angielski, uczę go innych ale znam też kilka języków, bo jestem językowcem. Przez to nie raz niechcący wysyłam smsa do narzeczonego a jego treść składa się z kilku języków 😂 ale przede wszystkim trzeba mieć bogate słownictwo by tak lajtowo czytać sobie powieść w innym języku. Dobre to jednak też jest do ćwiczenia go :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah otak, bo za ten post nie mogłam się zabrać (a od dawna planowałam), aż trafiłam do ciebie i zobaczyłam broken silence! :D
      super że tak dużo umiesz i możesz sięgać po ksiązki w oryginale ja sama może nie mam jakichś wybitnych (jeszcze! ;p) umiejętności posługiwania się jezykiem niemieckim, ale w dniu kiedy poświecam mu dużo czasu (uczę się i mam korki) pojawia si on w moich myślach zamiast polskiego. A ang z niemieckim nagminnie ze sobą łaczę, to bardzo utrudnia życie na lekcjach w szkole :(

      Usuń
  11. Ja czasami wolę tytuły oryginalne, a czasami ich polskie wersje. Najważniejsze, żeby były trafne i oddawały klimat książki. // Mój poziom angielskiego pozwala na czytanie w oryginale, nawet jakichś pisanych starszym stylem. I wiesz, często łapię się na tym, że po angielsku wyjątkowo podoba mi się książka, która po polsku nie zrobiłaby na mnie aż takiego wrażenia.

    Np. kwestia typowych w danym języku, pięknych, wieloznacznych wyrażeń, czy odwrotnie - pisania prostym językiem. Co w polskim razi, po angielsku może być jak najbardziej naturalne - i na odwrót.

    Dodatkowo czytałam, że to, w jakim języku się akurat czyta / myśli itp. mocno wpływa na nasz odbiór rzeczywistości. Np. podobno posługując się obcym językiem jesteśmy w stanie ocenić daną sytuację bardziej chłodno, analitycznie, ponieważ nie ma aż tylu automatycznych skojarzeń z odczuciami w przeszłości. Do tego dochodzą inne kwestie, np. jak formalne, czy nieformalne są w danym języku odniesienia do drugiej osoby, czy więcej jest określeń z punktu widzenia jednostki, czy grupy, ile jest możliwości wyrażenia akurat tego typu myśli itd. Język nie jest odcięty od historii i kultury, która go ukształtowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tobą, każdy język ma swoje własne "właściwości" i brzmienie, które nierozerwalnie łączą się z historią i kultura kraju :)

      Usuń
  12. Ja wolę polskie tytuły i szlag mnie trafia, jak właśnie są one po angielsku, bo też nigdy nie wiem, czy ta książka została wydana u nas czy ktoś czyta sobie w oryginale. Irytują mnie angielskie tytuły i jak napisałaś przecież nie są to tytuły trudne do przetłumaczenia...

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz. Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz, bo na każdy z nich odpowiadam. Wszelkiego rodzaju dyskusje są bardzo mile widziane. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!