"(...) znów przeszły przez nich tak ciepłe i pełne prądy jak wtedy w Como, gdy świecił ich księżyc."

Małżeństwo
Czy, aby je zawrzeć faktycznie wystarczy kierować się tylko i wyłącznie silnym uczuciem?
Co z pracą, mieszkaniem? 
Czy można żyć bez własnych pieniędzy?
Susy i Nick zawierają układ.
Przez rok będą cieszyć się szczęściem małżeńskiego pożycia, podróżując od domu jednego znajomego do drugiego. Jadając nie za swoje pieniądze, stale będąc czyimś gościem.
Jeśli któreś z nich zapragnie życia u boku kogoś innego, drugie nie będzie stawało mu na drodze.
Czy w takim związku jest miejsce na miłość?


Sama do końca nie wiem co myśleć o Lśnieniu księżyca. Chociaż Edith Wharton buduje zwartą, uporządkowaną powieść, gdzie każda scena zdaje się być przemyślana i idealnie zaplanowana, a perspektywy męża i żony łagodnie przelatają się ze sobą, uzupełniając nawzajem - ciężko było mi wgryźć się w tę historię.

Książka jest bardzo krótka, zawiera ledwie 280 stron, jednak taka ich ilość wydaje mi się wystarczająca. Autorka skupia się tylko na losie małżeństwa, zbyt dużo uwagi nie poświęca pobocznym wątkom (zwraca uwagę tylko na te, które przyczyniają się do kłótni nowożeńców). Obydwoje pragną pieniędzy, najlepiej gdyby dostali je za darmo, nie przejmują się nikim innym poza sobą. Jednak zawarcie związku małżeńskiego w różny sposób na nich wpływa... W Nicku życie na cudzy koszt zaczyna budzić odrazę, a Susy ciężko odnaleźć się w zaistniałej sytuacji, kobieta nie potrafi wyzbyć się starych nawyków załatwiania wszystkiego.

Myślę, że to dobra książka. Pokazuje miłość dwóch osób, które zupełnie nie były na nią przygotowane (ale czy ktokolwiek jest, gdy miłość postanawia zapukać do drzwi?). Podobało mi się, jak Edith Wharton z rozdziału na rozdział pokazywała drobne zmiany zachodzące w dotychczasowej hierarchii wartości małżonków. Jak powoli przestawały się dla nich liczyć luksusy, pieniądze i opinia bogatych znajomych. To dobry przykład, jak chęć bogactwa jest w stanie zaślepić człowieka.

Chciałabym móc napisać, że Lśnienie księżyca jest równie piękne, co okładka. Ale nie jest. Jest dobre i tylko tyle. Namiętności, które - podobno - władały małżonkami, były dość słabo odczuwalne dla czytelnika. Za to klimat był świetnie oddany - pełen światła początek XX wieku, Europa tętniąca życiem, ciągłe wyjścia na miasto, rejsy i krótkotrwałe miłostki. Pani Wharton umiejętnie też pokazała zmiany zachodzące w obyczajowości, jak rozwodnicy krótko po zerwaniu łączącej ich więzi zasiadają razem do wspólnej kolacji w restauracji.

Lśnienie księżyca jest przyjemną książką z przewidywalnym, szczęśliwym zakończeniem. Napisane dość zgrabnie, umożliwia szybkie pochłonięcie treści. Jednak brakuje mu tego czegoś, co objawiałoby się szybszym biciem serca u czytelnika, wzbudzeniem w nim ekscytacji czy złości podczas dzielącej bohaterów rozłąki. Dla mnie to spory minus, dlatego w mojej ocenie książka jest tylko dobra, poprawnie skonstruowana.

Lśnienie księżyca - Edith Wharton, 283str., Wydawnictwo MG

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję Wydawnictwu MG!

***

Jako, że nie idzie mi prowadzenie Facebooka (moja obecność tam skupia się jedynie na dodawaniu linków do bloga), postanowiłam założyć Twittera (który jak na razie jest dla mnie o wiele przyjemniejszy na Facebook). Myślę, że ta strona lepiej zda egzamin (mogę tam pochwalić się co nowego mam na półce, co właśnie czytam, oglądam itd.). Oczywiście bez Was nie dam rady tam funkcjonować. 
Jestem bardzo zadowolona, że moje zdjęcia na Instagramie cieszą się zainteresowaniem. To znaczy, że moja praca się opłaca! Robienie zdjęć książkom sprawia mi dużo radości (serio!), a jeśli widzę, że Wam się podobają (i może poprzez ładne zdjęcie uda mi się przyciągnąć Waszą uwagę i zachęcić do sięgnięcia po książkę?) moje blogerskie serduszko cieszy się milion razy bardziej. :D

Komentarze

  1. Z Twitterem mi nie po drodze, choć to coraz popularniejszy portal. W każdym razie nie mam w planach konta na nim, a na książkę chyba też palnów robiła nie będę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej się nie skuszę, skoro zabrakło tego "czegoś" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze słyszę o tej książce i muszę przyznać, że jakoś do mnie nie przemawia. I w sumie chyba nie mam czego żałować, skoro jest dobra, ale nic poza tym.
    Pozdrawiam!
    DEMONICZNE KSIĄŻKI

    PS. Odpowiedziałam na Twój komentarz pod moją recenzją, gdzie wyjaśniam pewną sprawę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszaam o tej książce ale po przeczytaniu Twojej recenzji wiem, ze nie jest warta mojej uwagi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem o czym piszesz. Sama skończyłam dzisiaj książkę, która była dobra, ale nie mogłam się w nią wczuć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo pozytywna książka :) Kiedyś po nią sięgnę, bo recenzja jest bardzo dobra :)

    https://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/07/szklany-tron-korona-w-mroku-dziedzictwo.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Twittera mam, ale zupełnie z niego nie korzystam i nie umiem się do niego przekonać. Mam nadzieję, że Tobie przyniesie więcej radości:)

    Za to Instagram to zupełnie co innego, tam z chęcią wchodzę, a jeszcze jak można zobaczyć tak piękne zdjęcia, jak Twoje, to już w ogóle jest super!^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no coz okaże się w najbliższym czasie czy uda mi się w nim zadomowić :p
      Aww dziękuję miło mi 😍😍😍

      Usuń
  8. Jeszcze się zastanowię nad tą książką. ;) Z jednej strony mogłaby mi się spodobać, bo lubię takie klimaty, ale z drugiej za dużo innych czeka w kolejce. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Lista "do przeczytania" stale się wydłuża, a ta pozycja nie bardzo mnie zachęciła, więc raczej sobie odpuszczę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dużo dobrego słyszałam o twórczości Edith Wharton i myślę, że warto byłoby przyjrzeć się jej bliżej. ''Lśnienie księżyca'' wygląda na interesującą powieść, dlatego sięgnę - szczególnie, że historia wygląda obiecująco!

    OdpowiedzUsuń
  11. do książki zachęca mnie atmosfera, ale zniechęca brak "tego czegoś", więc pewnie jej nie przeczytam. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawa jestem czy jakbym zaczęła czytać czy by mnie wciągnęła :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta książka czeka na mojej liście do przeczytania (która to lista jest zdecydowanie za długa... ;)).
    P.S. Z Twitterem mi trochę nie po drodze, nie bardzo umiem go obsługiwać, ale na Twojego Instagrama z chęcią zerknę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, tak to jest z nami książkoholikami ;p
      ajaj , zapraszam :D

      Usuń
  14. Ostatnio odczuwam niechęć do książek, które prowadzą do wiadomego zakończenia, a skoro tej w dodatku brakuje „tego czegoś”, to tymbardziej nie mam ochoty jej poznać. :)

    Biblioteka-wspomnien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Skoro książka pozostawiła swego rodzaju niedosyt, to raczej nie poświęcę jej uwagi.:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz. Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz, bo na każdy z nich odpowiadam. Wszelkiego rodzaju dyskusje są bardzo mile widziane. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!