Kobieta w bieli

Walter Hartright w podróży do Limmeridge House, czyli miejsca swojej nowej pracy, spotyka kobietę ubraną na biało. Oferuje jej swoją pomoc, po czym dowiaduje się, że kobieta ta jest poszukiwana przez zakład psychiatryczny. Kiedy przybywa do dworu, uświadamia sobie, że jedna z jego uczennic, które ma nauczać rysunku, jest niesamowicie podobna do kobiety w bieli. 
Od tej pory kobieta w bieli nie przestaje nawiedzać ich życia. 
Obietnica poślubienia przez Laurę mężczyzny, którego wybrał jej ojciec na łożu śmierci. Niespełnione uczucie nauczyciela do uczennicy. 
Nierozwiązane zagadki z przeszłości, tajemnica przyszłego męża Laury i zatajona przeszłość jego najlepszego przyjaciela. 
To wszystko sprawiło, że Laura stała się ofiarą okrutnego spisku. 


Gdy tylko zaczęłam czytać Kobietę w bieli, przepadłam bez reszty. Historia była niesamowicie porywająca, intryga ciekawa, skrupulatnie przemyślana. Co rozdział byłam zaskakiwana nowymi smaczkami dotyczącymi postaci, nowymi informacjami, które ujawniały kawałki skomplikowanej układanki z przeszłości. Wręcz nie mogłam oderwać się od książki, ciekawa co za chwilę się wydarzy. W tamtej chwili z pewnością określiłabym Kobietę w bieli jako najlepszą powieść z dorobku Wilkie Collinsa, jaką miałam przyjemność czytać. 

Niestety to, co nastąpiło potem spowodowało, że musiałam obniżyć moją ocenę i z rewelacyjnej spadła ona na bardzo dobrą. Jak to się stało? Otóż, przez 3/4 lektury epistolarny charakter powieści nie przeszkadzał mi. Wręcz przeciwnie, byłam zachwycona jak poszczególne narracje przenikały się ze sobą, stopniowo uzupełniając fabułę i wyjaśniając kolejne szczegóły z przeszłości bohaterów. Niestety ostatnie 100 stron zawierało momenty, w mojej opinii, zbędne i nie już nic nie wnoszące, kiedy temat został całkowicie wyczerpany. To, co zostało już powiedziane przez szereg innych postaci plus to, czego czytelnik mógł się domyślić, zostało powtórzone raz jeszcze z innego punktu widzenia. Bardzo nie lubię takich zabiegów i wydają mi się one absolutnie zbędne. 

Kolejny minus, który okryłam dopiero kilka godzin po przeczytaniu powieści i "przetrawieniu" jej... Otóż uświadomiłam sobie, że w sumie nie wiem skąd u licha wzięła się miłość nauczyciela do uczennicy? Na prawie 600 stron, odbyli zaledwie dwie rozmowy. Jedną, kiedy się poznali i drugą na sam koniec powieści. Wilkie Collins opisuje oczywiście, że spędzali ze sobą czas, bo w końcu pan Walter uczył młodą panienkę sztuki rysunku, ale sam opis tej czynności i zachwyt nauczyciela urodą Laury moim zdaniem nie jest wyczerpujący, aby poprzeć tak niezniszczalną miłość, na jaką kreował ją autor. Uczucie to ma pokonać rozłąkę, nieszczęśliwe małżeństwo i szereg innych przeszkód, o których nie mogę Wam opowiedzieć, a mi się wydało ono nijakie i pozbawione głębi. To panna Halcombe spędzała zarówno z Laurą, swoją siostrą, jak i panem Walterem mnóstwo czasu i bardziej byłabym skłonna uwierzyć, że to między panną Halcombe a nauczycielem zawiązało się niezwykłe uczucie na bazie łączącej ich przyjaźni.


Uwierzcie mi, że pomimo kilku niemiłych spraw, które opisałam wyżej, Kobieta w bieli jest doskonałą powieścią kryminalną jak na wiek XIX, kiedy ten gatunek nie był tak rozwinięty jak współcześnie. Wilkie Collins uzupełnia swoja intrygę niestandardowymi postaciami, których na pewno nie zapomnicie. Każdemu z bohaterów poświęca miejsce w powieści. Każdy z nich, nawet zwykły służący czy gosposia, zapada w pamięć. Do tego głębokie portrety psychologiczne i malutkie niuanse, które w toku rozkręcania się powieści stają się znaczące. To naprawdę wielowymiarowa uczta dla czytelnika. 

Kobieta w bieli - Wilkie Collins, 575str., Wydawnictwo MG

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję Wydawnictwu MG!

Komentarze

  1. Znam kogoś, komu ta książka z pewnością się podoba, dlatego na pewno pokażę tej osobie Twoją recenzję. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno kiedyś po nią sięgnę - jestem ciekawa twórczości tego pisarza ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie rozbudowane historie gdzie liczy się coś więcej niż główne zagadnienie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Collinsa całym sercem <3 ale osobiście byłam zachwycona bardziej innymi jego powieściami - jak dla mnie "Prawo i dama" to jest to! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz. Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz, bo na każdy z nich odpowiadam. Wszelkiego rodzaju dyskusje są bardzo mile widziane. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!