Jego banan

Jego banan ma najlepszą komercyjną otoczkę, z jaką spotkałam się do tej pory. Zarówno okładka jak i opis doskonale przyciągają uwagę potencjalnych czytelników. Symboliczny banan  natychmiast przykuwa wzrok i powoduje nieprzebraną chęć sprawdzenia, co też Penelope Bloom przemyciła w środku. Jakżeby inaczej, ja też dałam się złapać ;)


Oczekiwałam dużej dawki humoru i napadów niepohamowanego śmiechu. Choć banan jest dobrym motywem przewodnim, który przewija się przez większość sytuacji i dialogów aż do końca książki to jednak oprócz wprowadzenia dwuznacznej atmosfery, nie powoduje rozbawienia. Do książki uśmiechnęłam się tylko raz, a patrząc po reklamie, cóż... powinnam jeszcze przynajmniej z dziesięć.

Główna bohaterka Natasha to największa fajtłapa o jakiej czytałam. Niestety kreacja jej postaci jest bardzo na pokaz i trudno o niezaplanowany wybuch śmiechu, kiedy jej wpadki nie wyglądają ani trochę przypadkowo lub spontanicznie. Dodatkowo jej relacja z szefem, mimo że doprawiona pełnym potasu bananem, przypomina setki innych romantycznych relacji z książek dla kobiet i niestety na dłuższą metę odchodzi w zapomnienie.

Przyznam, że jestem troszkę zawiedziona. Penelope Bloom nie tylko zawaliła w budowaniu relacji szef-stażystka, która, jak już mówiłam, wypada bardzo szablonowo i wtórnie, ale też wplata w swój test wiele pseudofilozoficznych myśli, które pasowały mi do tematyki książki jak pięść do oka. Wprowadzały bardzo sztuczną, napompowaną atmosferę, w której jako czytelnik nie miałam w takich momentach ochoty przebywać.


W Jego bananie ciężko o powiew świeżości, z wyjątkiem tytułowego banana oczywiście. Jednak jeśli tak jak ja macie ochotę sprawdzić co kryje się w środku, dajcie tej pozycji szansę. Poczucie humoru bywa różne. Możliwe, że to co we mnie wywołało jedynie nikły uśmiech, was doprowadzi do łez ;)

Jego banan - Penelope Bloom (Objects of Attraction #1), 255str., Wydawnictwo Albatros

Za egzemplarz oraz okazane mi zaufanie serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros!

Komentarze

  1. Mam ochotę przekonać się co ta książka jest warta więc dam jej szansę. Pozdrawiam 😀
    www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Widząc jak bardzo promowana jest ta książka nie spodziewałam się zbyt wiele, ale prawdą jest, że i tytuł i okładka są nieprzeciętne i można się z ich powodu uśmiechnąć :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz. Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz, bo na każdy z nich odpowiadam. Wszelkiego rodzaju dyskusje są bardzo mile widziane. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!