Słodki dom

Ich przeznaczeniem było się spotkać.
Molly Shakespeare i Romeo Prince.
Czy nieszczęśliwi kochankowie przezwyciężą nienawiść rodziców?


Kiedy otworzyłam Słodki dom od razu przepadłam, szczerzyłam się do książki jak głupia i nie mogłam myśleć o niczym innym niż tylko, żeby ją skończyć. W końcu to Tillie Cole, która zachwyciła mnie w To nie ja, kochanie! W końcu to Nasze życzenie jej autorstwa połamało mi serce na drobniutkie kawałeczki, prawda? Byłam przekonana, że Słodki dom będzie lepszy, a jeśli nie to z pewnością przynajmniej równie dobry. Niestety nawet w połowie nie był.

Nasze życzenie jako romans jest powieścią wybitną, dopracowaną i oszałamiającą. Podobnie wątek romantyczny w pierwszym tomie serii pt: Kaci Hadesa nie należy do przewidywalnych i schematycznych. I po tym co mówię, nie mogę uwierzyć, że ta sama osoba napisała Słodki dom, który po dobrym początku zmienia się w ulepek schematów, zawodzącą z miłości papkę i nudną operę mydlaną.

Cudowny niejednoznaczny zaczątek świeżo rozwijającej się relacji Molly i Romea zmienia się nagle w oddaną miłość, która wykwitła z przysłowiowej... no, wiecie co mam na myśli. W efekcie nie wiem skąd wzięła się ich silna więź, a następnie ogłuszająca potęga ich uczucia. Rozmowy Molly i Romea pozują na górnolotne i filozoficzne (w końcu Molly para się filozofią), a tak naprawdę nie wzbudzają takich emocji jakie wzbudzać powinny - nie wzruszają i nie chwytają za serce.

Niestety mniej więcej do 130 strony było ciekawie, a reszta to niczym niepohamowany ciąg wyznań miłosnych przeplatanych seksem. Kolejne buziaki na szczęście, którymi Molly obdarowuje Romea przed grą na boisku, okazują się boleśnie wtórne, za każdym razem przeprowadzają dokładnie tę samą rozmowę. Domyślam się, że miał to być celowy zabieg, ale kiedy przytłaczająca ilość ich miłosnych uniesień doprowadziła mnie do białej gorączki, tego po prostu było już o wiele za wiele.

Tillie Cole wprowadza jeden wątek, który prawdopodobnie miał być wzruszający, ale niestety wszystkie wydarzenie, które się do niego sprowadzały były bardzo przewidywalne. Dodatkowo, nie zdołałam się przywiązać do bohaterów, więc nie potrafiłam się przejąć ich problemami. W moich oczach Słodki dom wypada bardzo słabo, bo powiela już dobrze znane utarte schematy, ale jeśli ktoś nieczęsto sięga po romanse to myślę, że może polubić się z tą pozycją.

Słodki dom - Tillie Cole, 350str., Wydawnictwo Editio Red

Za egzemplarz oraz okazane mi zaufanie serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red!

Komentarze

  1. Właśnie jestem w trakcie czytania tej książki, ale przeczytałam ledwo 30 stron, więc nie mogę się jeszcze wypowiadać. Może pomoże mi to, że akurat mam ochotę na taki schematyczny romans. Szkoda, że ty się zawiodłaś :/

    weronikarecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka nie jest pozbawiona wad i schematów, ale jeny, jak mi się ją przyjemnie czytało. ♥

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz. Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz, bo na każdy z nich odpowiadam. Wszelkiego rodzaju dyskusje są bardzo mile widziane. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!