"Pasożyt wierzy, że jest żywicielem"

Kiedyś myślałam, że John Green nigdy mnie niczym nie zawiedzie. Potem poznałam jego 19 razy Katherine i pomyślałam - kurczę, nawet bardzo dobry pisarz ma gorsze dni i zdarza mu się napisać książkę, która jest do chrzanu. Następnie w moje ręce trafili "dwaj Grayson'owie", których współtworzył z Davidem Levithanem. Kolejny raz się zawiodłam i przestałam liczyć na coś, co choć w miarę utrzymywałoby poziom zachwycających Gwiazd, Alaski i Miast.

Znalezione obrazy dla zapytania żółwie aż do końca gif

"Nasze serca były złamane w tych samych miejscach. To przypominało miłość, lecz może niezupełnie nią było."



Zacznijmy od tego, że coraz dziwniej czuję się z faktem, że główne bohaterki powieści młodzieżowych potrafią być młodsze ode mnie. Pomijając jednak ten prywatny aspekt, Aza ma szesnaście lat, najlepszą przyjaciółkę Daisy i chorobę, utrudniającą jej normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Otóż, dolega jej coś w rodzaju zespołu lękowego przed zarażeniem się chorobami wyszukanymi w Internecie. Dlatego też codziennie, najlepiej po parę razy na dzień, musi zmienić plaster i oczyścić ranę na palcu, aby nie wdało się zakażenie. Punktem przełomowym w jej życiu jest ogłoszeniu zaginięcia Russella Picketta, ojca Davisa (jej kolegi z dzieciństwa). Za wskazówkę pomocną w jego odnalezieniu wyznaczono nagrodę stu tysięcy dolarów. 

Nawet nie przeczytałam opisu fabuły, a i tak... kupiłam tę książkę w ciemno. W końcu to Green, może ten dobry (?) stary Green, do tego nowy, nieczytany przeze mnie i promocja w Empiku. Jak tu nie skorzystać? Otworzyłam Żółwie aż do końca i przepadłam. Dosłownie. Było jak kiedyś, nie mogłam się oderwać, taka ciekawa co stało się z obrzydliwie bogatym Pickettem. Zagadka strasznie mnie pochłonęła, aż do jej rozwiązania przez Azę, sama nie miałam pojęcia jaki obrót przyniosą wydarzenia.

Podobno to najbardziej osobista książka Johna Greena, ze względu na problem zaburzeń lękowych. Nie będę ocieniała irracjonalności tej choroby i tego, że wydaje się być absurdalna. Wiecie, Aza podczas pocałunku liczy, że do jej organizmu wpływa właśnie 80 milionów mikrobów, które na pewno zniszczą ją od środka. Jednak, w przeważającej części jej lęki były dla mnie (i mojej koleżanki) śmieszne i przyczyniły się do tego, że powieść jest zupełnie odmienna od większości młodzieżówek spotykanych na rynku. 

Autor w typowy dla siebie sposób porusza filozoficzne tematy, główkuje nad sensem ludzkiej egzystencji, wrzuca w tekst inspirujące cytaty i fragmenty. Nie przytłacza to, a wręcz intryguje, zachęca do głębszej analizy. Lubię te zabiegi, naprawdę. Przy tym Green nie sili się na zbyt wyniosły styl (no, może miejscami błyśnie coś bardziej górnolotnego, patetycznego, w ogólnym rozrachunku w żaden sposób to nie przeszkadza). Dialogi bardzo naturalnie poprowadzone, w niewymuszony sposób. A bohaterowie jak to u Greena, muszą mieć swoje smaczki i zaskakiwać dojrzałym światopoglądem.

Polecam, zwłaszcza jeśli macie jeszcze te -naście lat. Trzeba korzystać i czytać książki dla młodzieży, żeby później nie narzekać, że się jest za starym. Jest ich od groma i ciut ciut, dlatego myślę, że z tak szerokiego wyboru jaki mamy teraz to John Green i jego Żółwie aż do końca zasługują na szczególną uwagę. Swoją drogą, bardzo mnie zastanawiało skąd u licha autor wykombinował taki tytuł... Teraz już wiem! Jak przeczytacie to też się dowiecie!

Żółwie aż do końca (Turtles All the Way Down) - John Green, 300str., Bukowy Las

Komentarze

  1. Przeczytałam dwie, moze trzy książki tego autora. Nie przypadły mi one do gustu - nie mój styl, nie mój typ. Za kolejne podziękuję ale cieszę się, że Ty jesteś zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzadko się znajduje ktoś taki, kogo Green by nie zachwycił ;p

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Naprawdę? xD Ja bardzo często spotykałam się z opiniami osób, których właśnie nie zachwycił :)

      PS Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :*
      Wspomniałaś o ciasteczkach we wcześniejszym wpisie był przepis na bardzo podobne. Jakbyś była zainteresowana to zapraszam :)

      Przepis na ciasteczka

      Usuń
    5. bardzo chętnie , jestem przed okresem i muszę stworzyć coś smacznego w kuchni bo inaczej hormony nie rozniosą ;p

      Usuń
    6. Mam nadzieję, że ten czas przebiegnie łagodnie :)

      Będzie mi miło jeśli skorzystasz z przepisu na ciasteczka. Jednak pamiętaj, że przez dodatek gorzkiej czekolady i kakao a także powideł śliwkowych bez cukru, ciasteczka są mało słodkie, powiedziałabym, że wytrawne. jednak według mnie właśnie w tym tkwi cały ich urok :) Oczywiście dużo zależy też od tego jakich powideł oraz czekolady użyjesz do ich wypieku :)

      Usuń
    7. Oj nie nie ja nie dodam gorzkiej czekolady u mnie musi być na słodko :D

      Usuń
    8. W takim razie dodaj deserową 50-60% kakao lub spróbuj z mleczną ale według mnie do ta gorzka/deserowa dodaje smaku :)
      A powidełka bez cukru masz? Jeśli dodasz z cukrem to one również wpłyną na slodycz ;)

      Usuń
    9. kurcze byłam dzisiaj w sklepie zupełnie zapomniałam o tych ciasteczkach, jutro postaram sie kupić potrzebe składniki no chyba że wypadną mi praktyki to wtedy nie dam rady :/ zadałam ci ważne pytanie pod postem z ciasteczkami ;p

      Usuń
    10. Ciasteczka nie zając nie uciekną. Najlepiej na spokojnie, bez stresu, nerwów... dodać do nich szczyptę miłości i odrobinę serca :)
      Powodzenia na praktykach :*

      Widziałam pytanie - komentarze wyświetlają mi się w opcji do zaakceptowania, dzięki czemu mogę śledzić na bieżąco. Od razu odpisałam :)

      Usuń
  2. Dawniej byłam fanką Greena, dalej mam do niego pewien sentyment, ale kiedy ostatnio czytałam jego książkę, pochłaniała mnie innego typu literatura. Boję się, że do niego wrócę i mi się nie spodoba (Graysonowie rzeczywiście byli do bani). Ale i tak czaję się na te "Żółwie..." (najpierw jednak muszę przeczytać nową część Jeżycjady!).
    Udam, że nie widziałam tej pogardy w stosunku do "19xK", drugiej mojej ulubionej powieści Greena... Tam błyszczał przecie humor, błyskotliwość, absurd i ironia - słowem, cudo! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och ta jezycjada nigdy mi z nią nie było po drodze odkladalam na później i później i ech chyba już się nigdy za nią nie zabiorę :c no chyba że będę ją swoim dzieciom czytała :p haha

      Usuń
  3. Jak dotąd czytałam 4 książki Greena. Z tych bardziej znanych nie wzięłam się jeszcze za "Gwiazd naszych wina", "Greysonów" i właśnie za "Żółwie" (chyba nic nie pominęłam :P), ale mam je w planach, bo moje dotychczasowe spotkanie z Greenem oceniam raczej na plus. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej kolejności proponuję teraz gwiazd naszych wina :D

      Usuń
  4. A ja nie mogę coś się zabrać za jego twórczość. Pamiętam, że chyba próbowałam przeczytać Papierowe miasto, czy jak to tam szło, ale zrezygnowałam, bo kompletnie tego nie czułam. Od tamtej pory nic jego nie czytałam, nie jestem po prostu przekonana :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Papierowe miastA ;p no początek Miast rzeczywiście może nie przekonywać ale gdybyś jeszcze kiedyś próbowała zmierzyć się z tym autorem to weź na warsztat Gwiazd naszych wina ;)

      Usuń
  5. Przeczytałam wszystkie książki napisane przez Greena, jakie ukazały się w Polsce, oprócz "Żółwi..." i muszę to jak najszybciej nadrobić - po pierwsze ciekawi mnie ten dziwny tytuł, po drugie bardzo lubię tego autora, no i po trzecie opis zapowiada świetną historię. :D

    19 razy Katherine też mi się nie spodobało, to samo z Will'ami Grayson'ami, więc piąteczka mamy podobny gust. :D A Gwiazd naszych wina i Szukając Alaski to jedne z lepszych książek jakie czytałam do tej pory. <3

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w koncu ktoś kto ma podobny gust do mnie ! piąteczka :DDD

      Usuń
  6. Green ma swoich fanów i przeciwników - ja po przeczytaniu dwóch jego książek plasuję się gdzieś pośrodku. Wiem, że wielu osobom, tak jak tobie, nie podobało się np. "19 razy Katherine", ale mnie przypadło do gustu, chociaż ogólnie nie powiedziałabym, że książki tego autora są wybitne. Jeśli chodzi o "Żółwie...", to zainteresował mnie zarówno tytuł, jak i opis fabuły, więc byłam pewna, że kiedyś sięgnę po tę powieść, no a twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdziła. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka drugą jego książke czytałaś?
      No cóż ja mam do greena ogromny sentyment więc dla mnie jego powieści są wybitne :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz. Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz, bo na każdy z nich odpowiadam. Wszelkiego rodzaju dyskusje są bardzo mile widziane. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!